Banki centralne nie chcą powtórzyć czarnego scenariusza z lat 70.
Lata siedemdziesiąte w Stanach Zjednoczonych oznaczały stagflację i odejście od myśli Keynesa na rzecz Monetaryzmu. Tamten okres w historii ekonomii pod wieloma względami przypomina sytuację, z którą banki centralne muszą mierzyć się dzisiaj, próbując uniknąć powtórzenia błędów sprzed dekad.
Aktualna sytuacja gospodarcza, a lata 1970-1980
Punktem wspólnym aktualnego kontekstu gospodarczego i sytuacji z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku jest fakt, iż dodatkowe wzrosty cen mają miejsce niemal w najgorszym możliwym momencie.
W 2022 roku znajdujemy się w punkcie, w którym światowa gospodarka ma problem z inflacją wykwitłą w pandemii COVID-19, będącej czasem luźnej polityki monetarnej, masowego zwiększania podaży pieniądza i przerwanych łańcuchów dostaw.
Następnym problemem jest europejski kryzys energetyczny, podsycany przez wojnę na Ukrainie.
Do największych eksporterów surowców, włączając w to nawozy, nikiel, ropę naftową czy pszenicę, należy Rosja, od której Europa w znacznym stopniu jest uzależniona energetycznie. Od agresji 24 lutego, cena „czarnego złota” podskoczyła niemal do 130 dolarów za baryłkę.Chociaż do plusów możemy zaliczyć fakt, że rola konsumpcji energii jako motoru napędowego wzrostu PKB jest dziś zdecydowanie mniejsza niż kiedyś, rosnące ceny oznaczają kłopoty dla banków centralnych, które muszą znaleźć sposób na poradzenie sobie z i tak już wysoką inflacją i perspektywą spowolnienia gospodarczego lub recesji.
Dla porównania, lata 1970-1980 to, obok kryzysu energetycznego, doświadczane z opóźnieniem, efekty pompowania pieniędzy w amerykańską gospodarkę w poprzedniej dekadzie i spadek siły nabywczej dolara, wywołany m.in. upadkiem systemu z Bretton Woods i odejściem od standardu złota.
Upadek keynesizmu
W latach siedemdziesiątych popularna wówczas myśl Johna Maynarda Keynesa zakładała negatywną korelację inflacji z bezrobociem i pozytywną ze wzrostem gospodarczym.
Rosnące ceny energii, związane m.in. z nałożeniem embargo OPEC na ropę naftową w roku 1973, miały więc przyczynić się do rozkwitu ekonomicznego. Zamiast niego, nastąpiła stagflacja, która była sporym zaskoczeniem dla analityków głównego nurtu.
W roku 1980 inflacja mierzona za pomocą indeksu Consumer Price Index osiągnęła średnią na poziomie 13.5%. Jednocześnie, wzrost gospodarczy był nierówny, a stopa bezrobocia wysoka. Wcześniej, Ameryka dwukrotnie znajdowała się w recesji – w latach 1969-1970 i 1973-1975.
FED nie chce powtórzyć błędu sprzed lat
W Stanach Zjednoczonych Rezerwa Federalna zmuszona była nieco skorygować swoją politykę w kontekście sytuacji na Ukrainie, jednak środowisko inwestorów wciąż spodziewa się w tym roku sześciu podwyżek stóp procentowych o 25 punktów bazowych.
Ekonomiści z Citigroup przewidują, że w pewnym punkcie, FED może zdecydować się także na bardziej agresywną podwyżkę o 50 Pb.Polityka mająca na celu zwalczenie inflacji wiąże się jednak z ryzykiem (na które szczególnie narażone są rynki wschodzące). Zdaniem Kazuo Mommy, byłego szefa polityki monetarnej z Bank of Japan, to właśnie wyhamowanie gospodarki może okazać się problemem zdecydowanie większym, niż spadek siły nabywczej pieniądza, który już jest szeroko omawiany.
Dodatkowo, istnieje teoria, zgodnie z którą FED nie ma zamiaru powtórzyć błędów sprzed kilku dekad. Jak twierdzi Mark Zandi, ekonomista z Moody’s Analytics:
Oni (FED) wolą doprowadzić do wcześniejszej recesji niż pozwolić na wystąpienie scenariusza stagflacji, po którym nastąpi zdecydowanie groźniejsza recesja
Spirala inflacyjna w stylu lat siedemdziesiątych jest mało prawdopodobna
Ograniczenie podaży ropy na światowych rynkach w latach 1973-1974 i towarzyszący jej kilkukrotny wzrost cen, przy niemal 8-procentowej inflacji, doprowadziły do gwałtownych podwyżek płac. Spirala inflacyjna, czyli podwyżki jako reakcja na rosnące ceny produktów i usług, w celu utrzymania zarobków na tym samym poziomie, spowodowały kolejne podwyżki, a po nich, doszło do jednego z największych załamań gospodarki w historii.
Powtórka z lat 70. i wpadnięcie w podobną spiralę są dzisiaj jednak mniej prawdopodobne, ze względu na ograniczone możliwości negocjacji stawek.
Dla przykładu, na rynku niemieckim, do drastycznych podwyżek podchodzi się ze zdecydowanie większą ostrożnością niż kiedyś, a związki zawodowe liczą na wsparcie rządu. Problem stanowi tu dodatkowa presja na gospodarstwa domowe, gdzie osiągane dochody nie będą przystawać do wyższych cen żywności i paliw.
Bez względu na rozwój wydarzeń, Christopher Smart z banku Barings uważa, że chociaż ewentualna stagflacja najprawdopodobniej nie potrwa długo, wojna na Ukrainie była punktem zapalnym dla światowego kryzysu gospodarczego, który może zostać z nami na lata.