Były pracownik Wirecard: wynosiliśmy miliony euro w siatkach
Według byłych pracowników Wirecard, siedzibę firmy opuściły miliony euro w gotówce. Pieniądze były wynoszone w plastikowych siatkach i trafiały do różnych podejrzanych osób.
Afera Wirecard A.G. odbiła się szerokim echem w Niemczech i Unii Europejskiej. Monachijski fintech upadł po tym, gdy w czerwcu 2020 roku audytorzy spółki wykryli, że na jej kontach brakuje 1,9 mld EUR. Jej prezes Markus Brown trafił do aresztu (i szybko z niego wyszedł, wpłacając 5 mln EUR kaucji), zaś dyrektor operacyjny Wirecard uciekł i prawdopodobnie ukrywa się na Białorusi. Nowe doniesienia wskazują na to, że spółka prowadziła podejrzane działania niemal od początku istnienia i mogła być zaangażowana w pranie pieniędzy na dużą skalę.
Miliony euro w siatkach z Lidla
Zgodnie z informacjami, do których dotarł Financial Times, proceder rozpoczął się w 2012 roku. Na przestrzeni kolejnych 8 lat, monachijską siedzibę Wirecard A.G. miało opuścić 100 mln euro w gotówce. Pracownicy firmy wynosili pieniądze w plastikowych siatkach z Aldiego i Lidla, żeby doręczać je wskazanym osobom.
Jednorazowe wypłaty zamykały się w sześciocyfrowych kwotach pomiędzy 200 a 700 tys. EUR. Miało dochodzić do nich po kilka razy w tygodniu. Nie ma po nich jednak śladu w dokumentach zabezpieczonych przez niemiecką policję, które wskazują, że podczas swojego istnienia, spółka wypłaciła łącznie 6 mln euro.
Wiele wypłat trafiło do asystenta Olivera Bellenhouse’a, pełniącego funkcję szefa oddziału Wirecard w Dubaju. Według jego zeznań 15 mln EUR trafiło następnie do firm zarejestrowanych na karaibskiej wyspie Antiqua. Informatorzy FT, wspominali także o właścicielu spółki PayEasy. Zamieszkały w Manilii Christopher Bauer miał otrzymać kilkaset tysięcy euro, jednak nie może tego potwierdzić, gdyż zmarł krótko po upadku Wirecard latem 2020 roku.