Gwiazdy giełdy sprzed lat już nie zarabiają. Dlaczego?
Trading jest specyficzną dziedziną, w której dzisiaj zdobyte doświadczenie, jutro może okazać się niemal bezużyteczne. Boleśnie przekonali się o tym traderzy, którzy w latach 80. i 90. zarabiali na giełdzie ogromne pieniądze, by kilka dekad później kompletnie nie umieć się na niej odnaleźć. Dlaczego rekiny giełdy sprzed lat już nie zarabiają?
“Złota era” tradingu i czasy parkietów giełdowych
“Psychologia tradingu” przez wielu do dzisiaj uznawana jest za kluczowy element potrzebny traderowi do osiągnięcia sukcesu na rynkach finansowych. Wokół tego zagadnienia zbudowano niejeden, dobrze prosperujący biznes szkoleniowy, uczący klientów kontroli emocji, która miałaby być kluczem do generowania zysków. Marketing. świadomie lub nie, mija się jednak z prawdą i psychologia nie odgrywa dziś w tradingu szczególnie istotnej roli. Co nie oznacza, że slogan “psychologia to 90% sukcesu…” kiedyś nie był prawdziwy.
Był – jeszcze kilkadziesiąt lat temu, kiedy trading nie miał wiele wspólnego z tym, jak wygląda aktualnie. Wówczas, traderzy spotykali się w tzw. “trading pitach”, czyli po prostu – na parkietach giełdowych, gdzie bezpośrednio rywalizowali z innymi uczestnikami rynku, wykrzykując swoje zlecenia. Jak łatwo się domyślić, obecność w takim miejscu była kopalnią wiedzy o psychologii naszych rywali. Mając odpowiedni poziom inteligencji emocjonalnej, mogliśmy w czasie rzeczywistym czytać emocje innych ludzi, wykształcając wewnętrzny “miernik sentymentu rynkowego”, który pozwalał nam rozpoznawać momenty odpowiednie do kupna i sprzedaży.
Traderzy obserwowali euforię i lęk innych osób, mogąc przyjąć wiele różnych strategii – podłączając się pod kształtujące się dopiero momentum – presję kupna lub sprzedaży albo wręcz przeciwnie – zajmując stanowisko kontrariańskie i starając się “sprzedawać euforię na krótko i kupować panikę”.
W takim środowisku, psychika była absolutnie kluczowa do osiągnięcia sukcesu, a na giełdowym parkiecie spotykali się ludzie cechujący się nie tylko wysoką odpornością na stres, ale i nierzadko – agresją, która w ogóle nie kojarzy się z dzisiejszym obrazem giełdy.
Wprowadzenie handlu elektronicznego i koniec starego gatunku tradera
Pod koniec lat 90. na scenie pojawiły się elektroniczne systemy handlu, pozwalające na przeprowadzanie transakcji zdalnie, bez konieczności fizycznej obecności na parkiecie. Na początku, trading elektroniczny traktowano jako ciekawostkę i dodatek do “prawdziwego” handlu, ale szybko okazało się, że może on zastąpić tradycyjne parkiety.
Zmieniały się struktury prowizyjne, czas realizacji zleceń skracał się, a dostęp do rynku zaczął być szerzej otwarty dla inwestorów indywidualnych.
Dla “starych wyjadaczy”, którzy przez lata bazowali na umiejętnościach interpersonalnych i inteligencji emocjonalnej, był to jednak trudny okres. Przejście na nowy model tak naprawdę wymagało nauczenia się tradingu zupełnie od zera. Tętniący życiem parkiet, pełen informacji pomagających traderom w przewidywaniu zachowania ceny w krótkim okresie, zastąpił wykaz zleceń, jako ciąg cyfr na ekranie monitora i wykres świecowy. Parkiety giełdowe opustoszały, a trading stał się elektroniczną grą strategiczną, w której najważniejsze są nie emocje, lecz liczby.
Trader przestał być głośnym, odpornym psychicznie i charyzmatycznym przedsiębiorcą (lub hazardzistą – zależnie od indywidualnej strategii), a stał się analitykiem lub programistą, analizującym dane w zaciszu biur w poszukiwaniu anomalii statystycznych.
Film dokumentalny “Floored” z 2009 roku pokazuje przypadki osób, które mimo wcześniejszych sukcesów, nie były w stanie odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jeden z nich – trader z 30 letnim stażem, kompletnie nie akceptował rozwoju technologicznego, mówiąc:
Ci, którzy zarabiają pieniądze, to teraz programiści. Mówię, że komputer jest najgorszą i najbardziej złą rzeczą w tradingu, jaką kiedykolwiek widziałem. […] Nie mogę wygrać. Nie mogę pokonać komputera.
Trader ten nie był jednocześnie skrajnym przypadkiem. Jon Tubbs, niegdyś także bywalec parkietów, powiedział:
… kiedy parkiety zaczęły znikać i zostały zastąpione przez komputery, ludzie byli w szoku. Wielu moich przyjaciół porzuciło ten biznes i wciąż szuka swojego miejsca….
Wypowiadająca się w filmie Linda Raschke, określiła to wszystko jako “swego rodzaju Darwinizm”. Stary gatunek tradera, który rozumiał spekulację tak, jak rozumiano ją w XVII wieku, okazał się słabo przystosowany, umarł i został zastąpiony przez gatunek zupełnie nowy, który nie miał wiele wspólnego ze swoim poprzednikiem.
Bardzo prawdopodobne, że popularność “psychologii tradingu” jest pozostałością właśnie po tych czasach, w których trading, spekulacja i inwestowanie faktycznie były grami psychologicznymi. Biorąc do ręki kolejną książkę o tej tematyce powinniśmy pamiętać, że te czasy dawno minęły, a nowe reguły gry są zupełnie inne.