Firmy Big Tech szykują „nowy” rodzaj AI. Rewolucja czy kolejny chwyt marketingowy?
Sztuczna inteligencja miała całkowicie zmienić naszą relację z technologią, dodatkowo transformując rynek pracy. Po dwóch latach od premiery modelu ChatGPT te obietnice wciąż pozostają niespełnione, jednak na horyzoncie pojawili się tzw. agenci AI. To rewolucja czy kolejny, sprytny chwyt marketingowy?
Kluczowe informacje:
- Agent AI to model zbudowany do wykonywania ściśle określonych, wieloetapowych zadań w imieniu użytkownika. W przeciwieństwie do chatbotów ma jasne przeznaczenie, takie jak obsługa klienta czy weryfikacja transakcji finansowych.
- Jeśli wierzyć marketingowi firm z Doliny Krzemowej, agenci AI mają być krokiem w stronę faktycznego zrewolucjonizowania rynku pracy. Zdaniem Marka Zuckerberga, w przyszłości ich używanie będzie tak powszechne, jak “posiadanie maila”.
- Krytycy twierdzą, że chociaż agenci mają potencjał, by zautomatyzować część zadań dotychczas wykonywanych przez ludzi, są jeszcze zbyt drogie, wolne i popełniają zbyt wiele błędów.
Czym jest agent AI?
Modele LLM, z których korzystamy na co dzień, nie są ukierunkowane na osiąganie jasno określonych celów. Ta wielozadaniowość przy pierwszym kontakcie z nową technologią była imponująca, jednak z czasem okazała się mieczem obosiecznym. Chatbot z jednej strony robi wszystko, z drugiej – niemal niczego nie robi wystarczająco dobrze.
Tutaj do gry wkraczają tzw. Agenci AI, którzy, chociaż do dziś brak im ścisłej, klarownej definicji, mogą być określone jako modele sztucznej inteligencji, zaprojektowane specjalnie do realizacji określonych zadań w imieniu użytkownika. Ich jasne przeznaczenie sprawia, że działają tylko w konkretnych obszarach: odpowiadają na maile, wyszukują konkretne informacje w sieci, wypełniają zeznania podatkowe, dokonują rezerwacji czy analizują sentyment na rynkach finansowych, śledząc wpisy w social mediach.
Mogą być monolityczne (jeden model wykonujący jedno, wieloetapowe zadanie) lub działać w ramach grupy wielu różnych agentów. Wszystko można porównać do wirtualnego biura, w którym poszczególne modele pełnią różne funkcje – od menedżerów po pracowników – z których każdy osiąga precyzyjnie zdefiniowane cele.
“Agentów AI będzie więcej, niż ludzi” – mówi Mark Zuckerberg
Jednym z przykładów jest Project Mariner od Google – agent AI przeznaczony do zbierania danych z sieci w przeglądarce Chrome. W wideo demonstrującym możliwości technologii, Mariner, po otrzymaniu listy firm, samodzielnie przegląda ich strony internetowe, zbiera ich dane kontaktowe i przekazuje je użytkownikowi (jak jednak zaznacza producent, to wciąż prototyp, któremu wykonanie zadania zajmuje jeszcze zbyt wiele czasu). Agenci mają sprawdzić się także m.in. w obsłudze klienta lub rozpoznając podejrzane transakcje bankowe.
Jeszcze w lipcu, Mark Zuckerberg, zapytany o przyszłość AI w rozmowie z Rowanem Cheungiem, wspomniał właśnie o agentach, mówiąc:
Myślę, że będziemy żyć w świecie z setkami milionów lub miliardami różnych agentów AI. W końcu, prawdopodobnie, agentów będzie więcej, niż ludzi.
CEO Meta dodał też, że posiadanie własnego agenta AI wchodzącego w interakcję z klientami będzie w przyszłości dla przedsiębiorstwa tak standardowe, jak dziś posiadanie firmowego maila czy strony internetowej.
Branża pokłada w tej technologii ogromne nadzieje, co widać tak na wykresie Google Trends, gdzie fraza “AI Agents” osiąga szczyty popularności, jak i na rynku kryptowalut. Według CoinMarketCap sektor agentów AI w branży krypto, do końca roku powinien osiągnąć wartość 250 miliardów dolarów.
Rewolucja, czy kolejny chwyt marketingowy?
Autonomiczni agenci w końcu mają doprowadzić nas do momentu, w którym przedsiębiorstwa, a nawet – klienci detaliczni, zamienią swoje urządzenia w systemy rodem z “Iron Mana”. Asystentów, którzy będą wchodzić w interakcję z użytkownikiem, jak i z cyfrowym środowiskiem, w którym funkcjonują. Odpowiedzą na maile, przypomną nam o zobowiązaniach, zrobią research, napiszą artykuł, zaplanują podróż czy zamówią pizzę.
Serwis Hacker Noon opublikował jednak ciekawy artykuł, który psuje tę wizję. Według autora, Dolina Krzemowa obiecała swoim klientom wirtualnych ekspertów, przewyższających efektywnością człowieka. Zamiast tego, agenci AI, jak mówi, są tylko chatbotami z wąskim zastosowaniem. Według tekstu, rozpoczynając ten trend, firmy Big Tech, zamiast rozwiązywać realne problemy i tworzyć produkty, które spełnią nasze oczekiwania, otworzyli sobie drogę do sprzedaży subskrypcji na pojedyncze modele, które w gruncie rzeczy okażą się ciekawostką. To jakby podzielić aktualnie dostępne LLM’y na małe kawałeczki, na nowo je opakować i sprzedawać osobno. Więcej pieniędzy dla firmy, ale niekoniecznie więcej wartości dla użytkowników.
Szalona popularność agentów w świecie kryptowalut także budzi zastrzeżenia. Krytycy kwestionują użyteczność tokenów i określają większość z nich jako “scam”. W jednej z ankiet sektor ten został także określony jako “najbardziej przereklamowany” w ekosystemie Solany.
Sceptycyzm bywa tu dobrze uargumentowany. Modele językowe, będące podstawą agentów AI wciąż mają tendencje do udzielania niewiarygodnych informacji. Konsekwencje ich niedokładności w ubiegłym roku pokazał choćby przykład linii lotniczych Air Canada, które musiały wypłacić swojemu klientowi odszkodowanie po tym, jak wykorzystywany przez nią chatbot wprowadził go w błąd. Stąd brak zaufania do tej technologii, który wymusza na użytkowniku weryfikację generowanych przez nią treści. Oszczędność czasu często okazuje się tu więc tylko pozorna.
Co więcej, agenci nie są nowym wynalazkiem i teoretycznie, przeciętny użytkownik już wiele miesięcy temu mógł zaprzęgnąć do pracy swoich własnych, wirtualnych “pracowników”, zbudowanych na bazie LLM’ów od OpenAI, Google’a czy Anthropic. Nie zrobił tego, ponieważ takie przedsięwzięcie nie tylko wymagało podstawowej wiedzy programistycznej, pozwalającej na wykorzystanie tzw. frameworków przeznaczonych do budowy agentów – takich, jak np. CrewAI, ale i wiązało się z wyższymi kosztami.
Tworzenie agentów zasilanych najpotężniejszymi modelami na rynku do dzisiaj nie jest tanie. Zastrzeżenia może budzić także tempo ich pracy oraz skuteczność w osiąganiu celów.
Czy nowa moda wpłynie na rynek akcji technologicznych?
Wiele wskazuje na to, że Agenci AI w najbliższych latach prawdopodobnie pozostaną najpopularniejszym zagadnieniem świata technologii. Mają też spory potencjał, by zautomatyzować proste, czasochłonne zadania. Niekoniecznie okażą się jednak rewolucją, lub nie stanie się to tak szybko, jak oczekujemy.
Nie do końca wiadomo także, czy wybuch nowej mody będzie w stanie w znaczącym stopniu wpłynąć na rynki akcji spółek Big Tech w 2025 roku. Od dołka z końca roku 2022, ceny Nvidii, Google, Microsoftu i Apple zdążyły urosnąć kolejno o ponad 1100, 130, 95 i 100%, a zainteresowanie AI podtrzymywało indeks S&P500. Trudno oczekiwać, by po tak agresywnej hossie wciąż istniał tam większy potencjał do wzrostu. Tym bardziej że wszelkie nadzieje dotyczące AI, w tym te związane z wykorzystaniem agentów, mogą być już wliczane w ceny tych instrumentów. Do tego – mogą być to nadzieje większe, niż faktyczny potencjał tych rozwiązań.