Prop-Trading: jak najprostszy biznes internetu stał się żartem
Jeszcze kilka lat temu, firmy prop-tradingowe były szansą na “karierę profesjonalnego tradera”. Dzisiaj odmawiają wypłacania pieniędzy, narzekają na zarabiających traderów, znikają z rynku i coraz rzadziej są brane poważnie.
Kluczowe informacje:
- Firmy prop-tradingowe coraz częściej zawieszają lub kończą działalność.
- Powodem niektórych z tych zamknięć może być wysoka konkurencyjność branży i niezrozumienie właściwego dla niej ryzyka.
Firmę prop-tradingową może założyć praktycznie każdy
Przez długi czas, prowadzenie internetowej firmy prop-tradingowej było prawdopodobnie najłatwiej dostępnym z biznesów. Nisza wciąż nie jest regulowana, więc specjalne licencje są zbędne. Ze względu na specyfikę modelu nie potrzebujemy też wielkich pieniędzy na start. Wystarczy kilka tysięcy dolarów na opłacenie usługi u brokera, który dostarczy potrzebną infrastrukturę, założenie strony i co najważniejsze – promocję.
Sam model jest banalnie prosty. Zbieramy po 500$ od 100 różnych osób, oferując im egzaminy, po których otrzymają konta tradingowe o wartości 100 000$. To pozwoli nam zgromadzić kapitał rzędu 50 000$. Naturalnie, transakcje żadnego z klientów nigdy nie zostaną wysłane na rynek, by generować faktyczne zyski. Wszyscy handlują na kontach demo – podczas testów i po ich zdaniu. Dzięki temu nie ryzykują naszym kapitałem zawierając transakcje, ale jeśli komuś uda się coś zarobić, będziemy musieli zapłacić mu z własnej kieszeni.
Jeśli wszystko pójdzie dobrze – nikomu nie uda się przejść testu i zachowamy 50 000$. Jeśli jednak jednej osobie uda się ten test zdać, musimy liczyć na to, że gdy osiągnie zysk, będzie to zysk nieprzekraczający kwoty, którą dotychczas zarobiliśmy.
Przeważnie tak właśnie będzie, jednak na dłuższą metę nie da się uniknąć przypadków ekstremalnych. W grupie klientów muszą zdarzyć się przecież jednostki, które, dzięki przemyślanej strategii lub zwykłemu szczęściu, rozbiją bank. Ten model biznesowy odpowiada więc popularnej strategii tradingowej polegającej na “zbieraniu drobniaków naprzeciw walca drogowego”. Zarabiamy mało, acz często, modląc się o to, by nie stracić. Ponieważ jedna strata może puścić cały nasz biznes z dymem.
Zarządowi jest przykro, bo klient… nie chce przegrywać?
Łatwy pieniądz kusi, przez co nisza jest coraz bardziej przesycona. Dzisiaj to przede wszystkim gra marketingowa, w której nowe, małe firmy rywalizują z propami zakładanymi lub promowanymi przez finansowych influencerów. Dlatego Ascetic Capital nie była w stanie zainteresować klientów i została zamknięta po tygodniu, a Gold Fund Trader – po 5 miesiącach działalności, sprzedając konta o wartości zaledwie 600 dolarów.
Hello everyone,
This is a very tough conversation to have.
We been working in goldfundtrader for 5 months now ! UPS and down ! We have multiple experience before with this industry !
Big investor was ready to provide funding of 250k usd for 50% of stake in gold fund…
— Gold Fund Trader (@goldfundtrader) September 12, 2024
Gdy jakimś cudem zdołamy wypromować firmę działającą na tym prostym modelu, jego prostota, jak mówiliśmy wcześniej, wiąże się ze sporym ryzykiem. Zwyczajnie trudno zachować tu odpowiedni stosunek zysków do strat, dlatego wpłacanie pieniędzy tym firmom to dzisiaj loteria. Nawet, jeśli początkowo wywiązują się z obowiązków wobec klientów i płacą zarabiającym traderom, coraz częściej są zamykane z najróżniejszych powodów.
Jeszcze w grudniu, klienci Axe Trader musieli pogodzić się z tym, że firma zawiesiła działalność, ponieważ jej CEO wylądował w szpitalu po ataku serca. Z jednej strony, sprawa była poważna. Z drugiej – wstrzymywanie działalności ze względu na jego nieobecność było dość podejrzane. “Czy tę firmę prowadzi jeden człowiek?!” – nie bez powodu pytał jeden z niezadowolonych klientów na platformie Trustpilot. Twierdził też, że support Axe nie odpowiada na jego maile i nazwał firmę “scamem”.
Karma Prop Traders, która zamknęła się ze względu na problemy z płynnością, winą za swój upadek obarczyła z kolei “oszustów”, których nie zdołała wyłapać i usunąć ze swojego systemu. Obok Karma Prop Traders, na “oszustów” swego czasu narzekała także Apex Trader Funding. Jej CEO podkreślał, że zależy mu na rozsądnych traderach, nie hazardzistach i odmawiał wypłat klientom, których uznał za nieuczciwych. Jednak w tym samym czasie, firma przyciągała właśnie “hazardzistów”, oferując śmiesznie tanie konta w ramach cyklicznych promocji.
Patrząc na to z zewnątrz wydawało się, że największym problemem właścicieli propów jest po prostu to, że niektórzy z klientów zarabiają zbyt dużo i zbyt często, nadwyrężając ich budżet.
“Kończymy działalność, bo tak…”
Jeśli zdecydujemy się kupić takie konto i uda nam się zarobić pieniądze na tradingu, wciąż istnieje więc ryzyko, że support odmówi nam wypłaty, lub firma z jakiegoś powodu zakończy działalność.
Nie jesteśmy jednak bezpieczni nawet wtedy, gdy nie ma ona żadnego większego powodu, by znikać z rynku. Bo jeśli powodu nie ma, zawsze można ot tak wycofać się ze świadczenia usług. Tą drogą poszli właściciele Smart Prop Trader, która zasłaniała się “szacunkiem” i “transparentnością”, w gruncie rzeczy nie tłumacząc, dlaczego rezygnuje z dalszej działalności (na szczęście poinformowała o tym klientów na miesiąc przed zamknięciem). Podobnie było z Indigo Trader Funding – właściciel zwyczajnie ogłosił zamknięcie i złożył wniosek o wykreślenie z rejestru.
W takich przypadkach najlepsze, na co może liczyć klient, to odzyskanie pieniędzy wydanych na usługi. Czasu zmarnowanego na handel na kontach demo nie zwróci mu jednak nikt.