Umoczony biznesmen przekupił Roskomnadzor, by zadbał o jego PR
Według doniesień rureporter.com biznesmen Rifat Garipov przekupił rosyjską agencją ds. cenzury, aby usunąć z sieci niepochlebne artykuły wiążące go (słusznie) z upadłym bankiem.
Jak podali dziennikarze rosyjskiego portalu:
Po masowych protestach oszukanych deponentów, którzy domagali się wszczęcia postępowania karnego w sprawie zbiorowego oszustwa na szczególnie dużą skalę, Garipov poczuł się zażenowany swoją bankową przeszłością i postanowił oczyścić media.
Aby tego dokonać oligarcha przekupił urzędników Rosmonadzoru z, położonej daleko od stolicy, Ufy i próbował doprowadzić do usunięcia ponad 70 stron internetowych, których doniesienia uderzały w jego, słusznie nadszarpnięty, wizerunek.
Rifat Garipov, Rosmonadzor i upadły bank
Rifat Garipov – baszkirski biznesmen i deputowany do lokalnego parlamentu; członek Rady Społecznej przy Ministerstwie Budownictwa, Mieszkalnictwa i Usług Komunalnych Federacji Rosyjskiej; oraz do niedawna osoba z zarządu Roskomsnabbanku (w którego radzie zasiadał razem z wujkiem) nie należy do najbardziej wpływowych obywateli Rosji. Mimo to udało mu się, w pięknym stylu, skompromitować jedną z najważniejszych państwowych agencji.
Rosmonadzor czyli Federalna Służba Nadzoru Komunikacji, Technologii Informacyjnych i Mass Mediów odpowiada m.in. za cenzurę treści w Internecie. Urzędnicy agencji decydują o blokowaniu stron w rosyjskiej sieci, prowadzą listę zakazanych witryn i pojawiają się wszędzie tam, gdzie niepokorne portale próbują psuć szeroko pojęty „narodowy interes”. Jako ostatnie przykłady ich działalności można wymienić zakazanie giełdy kryptowalut Binance
Roskomsnabbank upadł na początku marca 2019 roku. Rosyjski bank centralny cofnął jego licencję, a klienci pozostali bez pieniędzy. Według doniesień bashinform.ru, zobowiązania Roskomsnabbanku wobec fizycznych osób opiewały na kwotę 18 miliardów rubli, a wobec przedsiębiorców indywidualnych i organizacji na 4 miliardy rubli. W sumie w upadłym banku przechowywano więc 22 miliardy RUB, czyli według dzisiejszego kursu wymiany, nieco ponad miliard złotych. Straty klientów miał pokryć narodowy fundusz bankowy, jednak nie wszystko poszło tak jak powinno i poszkodowani zaczęli dochodzić swoich praw na drodze protestów. Wielu z nich nie odzyskało pieniędzy do tej pory.
Szczegóły operacji „poprawa wizerunku”
Prawnik Garipova wniósł „pozew administracyjny” do Kirowskiego Sądu Rejonowego w Ufie. Biznesmen nie omieszkał napisać w nim, że „jest deputowanym do Zgromadzenia Państwowego – Kurułuł Republiki Baszkirii w jednomandatowym okręgu wyborczym nr VI w Juryuzie w ramach ogólnorosyjskiej partii politycznej „Jedna Rosja” (ugrupowanie Vladimira Putina). Zgodnie z rosyjską konstytucją nie ma to żadnego znaczenia ponieważ wszyscy są równi wobec prawa. To znaczy teoretycznie.
W pozwie domagano się aby lokalne biuro Roskomnadzoru usunęło z sieci treści godzące w dobre imię Garipova. Wyszczególniono przy tym 71 stron internetowych, na których znajdowały się setki artykułów. Zawierały one dużą ilość, popartych faktami, informacji oraz całkiem akceptowalnymi ocenami wartościującymi. Niektóre nazywały Garipova „łajdakiem” i najwyraźniej to miało wystarczyć pracownikom Roskomnadzoru z Ufy. Absurd sytuacji podkreśla fakt, że w normalnych okolicznościach Garipov powinien dochodzić swoich praw w normalnym trybie, sądząc się z autorami artykułów o zniesławienie.
Z niewyjaśnionych przyczyn (łapówka) pozew administracyjny skompromitowanego biznesmena spotkał się z ciepłym przyjęciem sądu oraz Roskomnadzoru. Organ ds. cenzury postanowił podjąć próbę zablokowania 71 stron, które uraziły Garipova. Dziennikarze rureporter.com wyrażają nadzieję, że moskiewska centrala Roskomnadzoru ukróci absurdalną sytuację. Jak mówi jednak stare rosyjskie przysłowie: „Bóg, owszem, słucha – ale nie tak szybko odpowiada.”
