Wojna na Ukrainie osłabi euro i podwyższy ceny energii
Rosja to światowa „stacja paliw”, która eksportuje 5 milionów baryłek ropy naftowej dziennie oraz zapewnia ponad 1/3 europejskiej podaży gazu naturalnego. Wybuch wojny na Ukrainie może poważnie osłabić euro i pogłębić kryzys energetyczny na Starym Kontynencie.
Energetyczna broń w rękach Rosjan
Gotowy od końca grudnia ubiegłego roku Nord Stream 2, wciąż czeka na certyfikację. Chociaż analitycy spodziewali się jego uruchomienia w marcu 2022 roku, istnieje teoria zakładająca, że właściciel gazociągu – Gazprom, sam opóźnia moment oddania go do użytku. Dzięki zawyżonym cenom gazu w Europie, w ciągu ostatnich 10 miesięcy, spółka miała podwoić swoje dochody do kwoty 40 miliardów dolarów amerykańskich.
Projekt stanowi także potencjalny instrument politycznego nacisku. Nowy gazociąg miałby odpowiadać za roczne dostawy do Niemiec 5 miliardów metrów sześciennych gazu, który następnie byłby dystrybuowany na Europę. Zwiększenie podaży teoretycznie przełożyłoby się na ograniczenie presji inflacyjnej i spadek cen, ale miałoby także swoje złe strony. Projekt wyłącza przesył przez Ukrainę czy Polskę i tym samym – opłaty tranzytowe pobierane przez te państwa. Gdy Nord Stream 1 ograniczył rolę Ukrainy w rosyjskich dostawach, Nord Stream 2 usunie ją z równania i tym samym – zwiększy ryzyko wybuchu konfliktów zbrojnych, destabilizujących cały kontynent.
Ograniczenie dostaw jako odpowiedź na amerykańskie sankcje
Stany Zjednoczone groziły Moskwie, że w przypadku przekroczenia ukraińskiej granicy, w ruch pójdą poważne sankcje, których celem ma stać się m.in. Nord Stream 2. Skupienie Amerykanów na gazociągu nie dziwi z kilku względów. Powstanie projektu zapewniłoby Rosjanom większy udział w niemieckiej ekonomii, zwiększając przy tym zależność energetyczną całego kontynentu od rosyjskiego gazu.
Co więcej, partnerstwo Moskwy z Berlinem już poważnie dało się we znaki całemu NATO. Niemcy niezbyt ochoczo angażują się w pomoc Ukrainie, a problemy z najważniejszym państwem Unii Europejskiej budzą wątpliwości co do spójności całego sojuszu. Brak wspólnych interesów oznacza także osłabienie amerykańskich wpływów na tym obszarze.
Jeśli dojdzie do agresji, a ta, spotka się z zapowiadanymi sankcjami, oczywistą kontrą Rosjan może być ograniczenie dostaw gazu i ropy naftowej. Już sam konflikt oznaczałby zatrzymanie tranzytu przez Ukrainę i ryzyko uszkodzenia tamtejszej infrastruktury. To z kolei oznacza nowy rozdział kryzysu energetycznego i kolejne podwyżki cen.
Perspektywa konfliktu na Ukrainie już teraz zasiewa wątpliwość w inwestorach, którzy coraz poważniej myślą o aktywach z półki Safe Haven. Wybuch wojny może skłonić ich do poszukiwania bezpieczeństwa na rynku franka szwajcarskiego i znacznie osłabić euro. W takiej sytuacji niemal na pewno zyskają za to europejskie obligacje skarbowe, które potencjalnie mogły mieć problem ze wzrostem rentowności, ze względu na zapowiedź wyższych stóp procentowych w Stanach. „Puszczający gaz” na rynku obligacji, Europejski Bank Centralny, do pewnego stopnia mógłby zostać zastąpiony przez inwestorów w trybie Risk off.