Rynek rezygnuje z dywidend na rzecz spółek Big Tech. Hossę napędza moda na AI
Podczas cyklu podwyżek stóp procentowych w USA, inwestorzy szukający schronienia dla swojego kapitału inwestowali w akcje spółek dywidendowych. W 2023 roku sytuacja uległa zmianie i rynek porzucił bezpieczniejsze aktywa na rzecz wysokich zwrotów firm technologicznych zajmujących się AI.
Inwestorzy rezygnują z dywidend na rzecz spółek Big Tech
Popyt na spółki dywidendowe był widoczny w zeszłorocznych przepływach pieniężnych funduszy ETF skupiających się na firmach oferujących inwestorom udział w zyskach – w ubiegłym roku na te rynki wpłynęły ponad 62 miliardy dolarów. W roku 2023 tendencja się odwróciła, a zainteresowanie dywidendowymi ETF-ami, według Bloomberga, spadło o 99% (względem roku 2022), osiągając zaledwie 786.8 mln dolarów.
Chciwość wróciła na rynek, a inwestorzy zaczęli lokować pieniądze w spółkach technologicznych o dużej kapitalizacji, z których tylko Nvidia, Apple i Microsoft wypłacają dywidendy akcjonariuszom (ze względu na niskie stopy dywidend, spółki te często nie są częścią dywidendowych ETF-ów).
Co ciekawe, mogliśmy także obserwować wzrost skrajnie ryzykownych aktywów, takich jak akcje spółki GameStop, należące do grupy Meme Stocks, które od 28 listopada zyskały kilkadziesiąt procent wartości.
Moda na AI jest powodem wzrostów trwających od początku 2023 roku
Wzrosty wycen spółek technologicznych w 2023 roku wynikały m.in. z zainteresowania generatywną sztuczną inteligencją. W czerwcu, hossa zdawała się słabnąć i rynek wpadł w dłuższą korektę, ale na początku listopada trend został wznowiony. Przede wszystkim z uwagi na wzrost popularności hipotezy Fedu szykującego się do cięć stóp procentowych w przyszłym roku i nadzieję na „miękkie lądowanie” gospodarki USA.
Niemniej, szaleństwo wokół AI wciąż jest tu bardzo istotnym czynnikiem.
Problemem przedsiębiorców jest jednak to, że choć czują presję inwestowania w nową technologię, niekiedy trudno im odróżnić wartościowe inwestycje od produktów nieuczciwie reklamowanych. Mowa tutaj o popularnym “AI-washingu”, który polega na budowaniu marketingu wokół technologii sztucznej inteligencji przez spółki, które z AI mają niewiele wspólnego.
To trik stary jak świat. Już w 1770 roku Wolfgang von Kempelen skonstruował maszynę rzekomo zdolną do gry w szachy, którą nazwano “Mechanicznym Turkiem”. Automat był na tyle popularny, że rozegrał partię z samym Napoleonem Bonaparte. W rzeczywistości “Turek” nie był automatem, a… wielkim pudłem, w którym ukryto szachowego mistrza, po kryjomu poruszającego figurami na planszy.
W 2019 roku, startup z Indii – Engineer.ai, wpadł na bardzo podobny pomysł.
Oferował usługi bazujące na AI, które pozwalały klientom na tworzenie aplikacji mobilnych przy asyście sztucznej inteligencji, która miała odpowiadać nawet za 80% projektu. Dzięki temu, spółka zebrała od inwestorów dziesiątki milionów dolarów.
Jak odkrył magazyn Wall Street Journal, za “sztuczną inteligencją” od Engineer.ai, krył się sztab programistów, którzy ręcznie przygotowywali kod.
Badania z 2019 roku, przeprowadzone wśród startupów w Europie przez MMC Ventures (uwzględniające 2830 firm) wykazały, że nawet 40% nowych spółek sprzedających klientom AI, w rzeczywistości w ogóle nie korzysta z AI. Dzisiaj, ze względu na szum wokół Open AI i generatywnej sztucznej inteligencji, problem ten może się pogłębiać. A to oznacza ewentualne kłopoty na rynku – jeżeli inwestorzy zorientują się, że rozwój nie jest tak dynamiczny, jak przewidywano, a adopcja nowej technologii może zająć nieco więcej czasu.
